sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział VI

"Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?" - Phil Bosmans

Mężczyzna w czarnym płaszczu i kapturze naciągniętym na głowę jest odwrócony do mnie tyłem. Nie widzi mnie. Jest zajęty czymś innym. Uważnie obserwuje przesypujący się piasek w jednej z tuzina klepsydr, które poustawiane są na drewnianej ławie. Na każdej widnieje jakieś imię. Sylvia, James, Nora, Lukas, Amy,  Meredith, Simon, Elias, Jess, Seth, Dave i ostatnie - Brenda. Piasek w każdej z klepsydr przesypuje się powolutku, jednak w tej, której mężczyzna się przygląda, bardzo szybko.
Cofam się o krok. Krzywię się, gdy podłoga skrzypi mod ciężarem mojego ciała. Usłyszał czy nie? Mój umysł wrzeszczy "Uciekaj", jednak coś w głębi mnie każe mi stać i przyglądać się temu co robi ten mężczyzna. Na szczęście, a może nieszczęście postanawiam nie ruszać się z miejsca. Tylko gdybym mogła więcej zobaczyć...
W chwili, gdy chcę podejść nieco bliżej, tajemniczy mężczyzna odwraca się w moją stronę z klepsydrą w ręku, w której piasek skończył się przesypywać. Widnieje na niej dwanaście pozłacanych liter, które tworzą jedno imię i nazwisko - Brenda Fillss. Czy to coś oznacza? Brenda chodzi ze mną na biologię...
-Co TY tu robisz? -pyta mężczyzna odkładając klepsydrę na ławę. Spod długich rękawów płaszcza wydostają się jego dłonie - nieskazitelne, gładkie i niesamowicie blade.
-Ja... Ja nie wiem. -odpowiadam niezbyt inteligentnie. Trudno mi pozbierać myśli do kupy. Czuję się w pewien sposób rozbita. Zupełnie jakby ktoś odebrał mi cząstkę samej siebie.
-Interesujące... -szepcze ochrypłym głosem, który brzmi tak, jakby od dawna go nie używał. W pewien sposób działa na mnie kojąco. Mam ochotę słuchać go aż do końca swoich dni. Jednak inna cząstka mnie, którą całkowicie ignoruję, ma ochotę przed nim uciec i to jak najdalej. -Czyżbyś umarła, mo bann ri?-pyta, a mnie przechodzą dreszcze słysząc te trzy słowa. Czy to on obserwował mnie, gdy napadnięto na moją matkę? Czemu jej wtedy nie pomógł? Czemu... -Na pewno nie. Wiedziałbym o tym. -mówi bardziej do siebie niż do mnie. Idzie wgłąb ciemnego pokoju. Nie wiedząc czemu, ruszam za nim. Im głębiej się zapuszczam, tym mniej widzę. Mrok skutecznie mi utrudnia dostrzeżenie choćby jednego szczegółu. Nagle czuję jak coś ociera się o moją nogę. Nie zatrzymuję się jednak. Do moich uszu dociera ciche miauczenie. Kot? -F... G... H.... I... Mam! -wykrzykuje mężczyzna. Wyciągam ręce szukając go po omacku. W ciemnościach lepiej nie ufać wzrokowi. -Mogłabyś pstryknąć, mo bann ri? -pyta.
-Pstryknąć co?
-Hm... Nie umiesz? Przyłóż kciuk do palca wskazującego. Skup się na nich i pstryknij. A następnie rozprostuj palce i unieś dłoń grzbietem do dołu. -instruuje mnie. -Tylko się nie przestrasz. -ostrzega.
Wykonuję jego polecenie skupiając się tylko i wyłącznie na palcach prawej dłoni. Po chwili pojawia się nad nią spory płomyk o srebrnej barwie. Z mojego gardła wydobywa się okrzyk zdumienia.
-To... To jest świetne! -mówię.
-Zapewne... -mruczy przyglądając się kolejnej klepsydrze. Nadal unosząc dłoń zaglądam przez ramię mężczyzny. Dostrzegam literki, które tym razem nie są złote, a srebrne. Napis brzmi: Iness Winslet. Czuję jak mój żołądek zwija się w supeł z nerwów.
-Co to jest?
-Widzisz... Każdy umiera wtedy, gdy kończy się jego czas. Piasek w każdej z klepsydr to życie każdej z istot, które chodzą po Ziemi. -wyjaśnia. Supeł w moim żołądku staje się większy i twardszy. Nagle uświadamiam sobie, że wcale nie chcę usłyszeć tego co ma mi do powiedzenia ten mężczyzna. Jednak nie mam innego wyjścia. -Twoja klepsydra jest... Inna. Piasek, który dotąd przesypywał się w normalnym tempie, zatrzymał się. Nie wiem jak to się stało. I tak samo nie wiem jak się tu znalazłaś. Nawet gdybyś była martwa nie dostałabyś się tutaj. To jest jedyne miejsce w zaświatach, do którego dostęp mam tylko ja. Mogłabyś się tu dostać gdybyś była potomkinią Eve, jednak w twoich żyłach płynie krew Luny i Hekate. Hm...
-A w twoich żyłach płynie krew Eve?
-Nie do końca. Rzadko się zdarzało, żeby urodził się męski przedstawiciel jej gatunku, a ja jestem starszy nawet od niej... Może zacznę od początku. Gdy na Ziemi pojawili się ludzie, na świat przyszły cztery dziewczynki. Eve, Luna, Hekate i Lilith. Nie były jednak takie jak inni. Posiadały dar. Każda z nich była czarownicą. Tworzyły eliksiry, rzucały zaklęcia i uroki oraz stosowały różne magiczne sztuczki. Pewnego dnia, gdy stały się dorosłe, Lilith zapragnęła mieć nad wszystkimi władzę. Jednak żeby objąć panowanie nad ludzkością musiała zamordować swe siostry. Wynik potyczki był dla niej znany. Nie miałaby szans, gdyby we trzy stawiły jej czoła. Odprawiła więc pewny rytuał, dzięki któremu stała się nieśmiertelna, szybsza, silniejsza, zwinniejsza i piękniejsza. Jednak miało to swoją cenę. Każdego dnia musiała spożywać ludzką krew, a światło słoneczne okropnie ją osłabiało. Drewno było dla niej trucizną. Gdy dowiedziała się o tym Luna, postanowiła nie być gorszą. Stała się pierwszą ze zmiennokształtnych. Długowieczna, szybka, zwinna, silna, mogąca zmieniać się w zwierzę. Jednak traciła rozum, gdy zbliżała się pełnia. Srebro było dla niej zabójcze. I przyszła kolej na Eve. Dokonała rzeczy prawie idealnej. Zmieniła się w Acillę. Zwinna, szybka, nieśmiertelna, mogąca rozmawiać ze zmarłymi i pojawiać się w zaświatach. Jednak Acilla staje się śmiertelna w takcie nowiu. Hekate postanowiła zostać tym, kim była. Razem z Eve i Luną pokonała Lilith i zamykając ją w drewnianej trumnie, pochowała żywcem w głębi ziemi. -kończy opowiadać. Jestem czarownicą i zmiennokształtną? Ciekawe...
-A ty jesteś...
-Jestem Śmiercią. Zabieram ludzkie dusze, gdy kończy się ich czas i pomagam przejść w zaświaty. Mam nadzieję, że nie umarłaś przedwcześnie, mo bann ri.

________________________________________________________
Przepraszam was za to, że tak długonie dodawałam kolejnego
rozdziału. Jednak powracam po... Hm... Dosyć długiej przerwie.
Króciutki rozdział, ale nie miałam pojęcia co zrobić z naszą Iness...
Sama nie wiem czy dobrze wyszedł, czy też nie.
Pozdrawiam i dziękuję za czytanie moich dzieł. :D